Dawid i
Monia Szatja byli fabrykantami z Białegostoku. W 1923 r. pani Moni pękła
sztuczna szczęka. Udała się więc do najbliższego dobrego stomatologa, którym
okazał się dr Izaak Jossem, by ów wykonał nową protezę. Dentysta zrealizował
zamówienie i zażądał zapłaty w wysokości 550 zł. Niestety, zleceniodawczyni nie
miała najmniejszego zamiaru zapłacić. Wobec tego stomatolog poprosił o pomoc
mecenasa prawa. Ów udał się do dłużniczki z nadzieją polubownego załatwienia
sprawy, ale małżonek pani Moni potraktował mecenasa dość obcesowo, mówiąc, iż
„płacić nie będę, a jeżeli Jossemowi potrzebne są sztuczne zęby, to oddaj mu
pan swoje!” i zatrzaskując drzwi przed nosem.
Dentysta
oddał więc sprawę do sądu i tak rozpoczęła się trwająca pięć lat wojna o
sztuczną szczękę, która ku uciesze mieszkańców Białegostoku była szeroko
komentowana na łamach miejscowej prasy.
W
trakcie sprawy dwukrotnie powoływano biegłych dla zbadania corpus delicti.
Swoje opinie wyrażali technik dentystyczny oraz lokalna sława stomatologiczna.
Okazało się, że do wyrobu sztucznej szczęki nie wykorzystano platyny, a jedynie
złoto, które miejscowo pokryte było platyną. Nie zgadzała się też liczba
platynowych koronek. Wyszło również na jaw, że sporo do życzenia pozostawiało
dopasowanie protezy. Pani fabrykantowa przez nową sztuczną szczękę zaczęła
seplenić i zgrzytać zębami – co ówczesne towarzystwo salonowe wprawiło w
zdumienie i zakłopotanie. Po otrzymaniu raportu biegłych pani Monia odliczyła wszelkie
wady protezy i zaproponowała częściową zapłatę za pracę. Tym razem na takie
rozwiązanie nie zgodził się dentysta, żądając pełnych 550 zł.
Nie
udało się sprawy załatwić ani polubownie, ani poprzez sąd. Pięcioletnią batalię
o sztuczną szczękę przerwała w 1929 r. śmierć doktora Izaaka Jossema. Dwa lata
później zmarli małżonkowie Moni i Dawid Szatja.
Po
tamtych wydarzeniach pozostały jedynie zapiski sądowe i informacje prasowe w
rubryce towarzyskiej.
Źródło:
„Gazeta Wyborcza”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz